sobota, 13 kwietnia 2013

Muzyka Bobasa - o kurcze, to się naprawdę podoba!

Przyznaję się bez bicia - do tej pory serdecznie nienawidziłam niemalże wszystkich bobasowych płyt z muzyką. Denerwowały mnie dźwięki, denerwowały mnie słowa (jeśli występowały), denerwowała mnie linia melodyczna i denerwowało mnie wykonanie . Domuzycznialiśmy Szkraba tradycyjnie - taką muzyką jakiej sami słuchaliśmy - w oryginalnym i naszym wykonaniu. Mamy "Kołysnaki -Utulanki", ale to naprawdę jest muzyka do usypiania/na czas drzemki, a nie do zabawy. A ostatnio gdy Szkrabu był marudny i już naprawdę nie wiedziałam jak go zabawić przypomniała mi się widziana na jakimś blogu (najprawdopodobniej nie "jakimś, a u Gizanki: http://rodzinkazinnegoswiata.blogspot.de/2013/01/muzyczka-dla-dziecka.html) "Muzyka Bobasa". Kilku utworów można posłuchać na stronie wydawcy (http://www.muzykabobasa.pl). Włączyłam - bobas przestał piszczeć i zaczął słuchać! Dzisiaj płytę kupiłam i towarzyszy nam podczas zabawy. Te utwory naprawdę podobają się Karolowi bardziej niż Iron Maiden, lepiej się przy nich bawi niż przy Janerce i zdecydowanie wzbudza większy entuzjazm niż muzyka klasyczna. A mnie nie drażni...

piątek, 12 kwietnia 2013

"Magiczne" 6 miesięcy

Gdy wracałam do pracy Karol miał równo 5.5 miesiąca. Oczywiście w pierwszych dniach często słyszałam pytanie o karmienie. Po usłyszeniu odpowiedzi następowała pokiwanie głową z aprobatą i komentarz typu "bardzo dobrze, zalecane jest by karmić jak najdłużej, a przynajmniej przez 6 miesięcy". Teraz gdy przychodzę do pracy i padają pytania o wiek Karola i karmienie i odpowiedź brzmi - 6.5 miesiąca, karmienie piersią następuje kiwanie głową z aprobatą i komentarz typu "bardzo dobrze, moja żona też karmiła długo".
"Długo" :) Cztery tygodnie różnicy, magiczna granica 6 miesięcy przekroczona i z "prawie minimalnego czasu przeskakujemy od razu w długi czas".Trochę mnie to śmieszyło na początku - teraz uświadomiłam sobie, że takich granicznych dat powinnam spodziewać się więcej. Do - jeszcze jest czas. Po - to jeszcze/jeszcze nie?
Około roku - z chodzeniem
Okoøo 1.5 roku - z korzystaniem z nocnika
Około dwóch lat - z mówieniem
Około pięciu lat - z pisaniem
Około 20 lat - posiadaniem dziewczyny
Około 25 lat - pierwszej pracy
Około 27 lat - ożenieniem się
Około 30 lat - posiadaniem dzieci



czwartek, 11 kwietnia 2013

Dialogi Rodzinne: mistrzowski i porównaniowy

Skromnie o mistrzostwie
Oglądamy sobie film. Młody zaczyna płakać w sypialni. Biegnę do niego, biorę na ręce, przytulam i już po chwili śpi snem kamiennym. Wracam do "Imienia Róży".
DT: Wow. Jesteś mistrzem.
Ja przypominam sobie te wszystkie  noce/poranki z zeszłego tygodnia, gdy Szkrabu budził się o 3:30-4:10 i nijak nie udawało nam się go uśpić.
JA: Nooo....Nie zawsze
DT (wypinając bardzo dumnie pierś): Faktycznie. Czasami jesteś vice-mistrzem...


O porównaniu, co to dopiero później przyszło do głowy
Dumny Tata wraca z pracy do domu. Jak się okazało po drodze zrobił jeszcze zakupy. Wypakowuję te świeżo zakupione dobra: kawa, chleb, nowe bodziaki dla Szkraba, śledzie, brokuły. Strasznie się cieszę, bo większość zakupów, do dokładnie to, co sama miałam kupić - kawę niechcący całą wysypałam próbując przesypać do młynka, właśnie skończyłam pakować wielką torbę za małych ubranek Karola i zorientowałam się, że tych w sam, raz jest jakoś mało, a ochota na śledzia męczyła mnie od rana.
DT: No nie ciesz się już tak, bo czuję się jak goryl co do domu przyniósł banana.

*A mi dopiero gdy to zaczęłam to pisać przyszło do głowy, że zostałam porównana do gorylicy. Chyba czas przeszukać zapakowane do przeprowadzki kartony w poszukiwaniu depilatora...

środa, 10 kwietnia 2013

BLWowy przegląd komórkowy

Śniadanie. Skromniutko - papryka i kawałek jabłka

Całkiem fajna. Twarda. Obślinić można


Mamo patrz! Jem bez rąk!


Aperitif. Natka pietruszki
Ale czad! Łaskocze w podniebienie!


Obiad. To co rodzice tylko inaczej - brokuł, marchewka, indyk, makaron
Zacznę od tego dziwnego. Ale coś mi ta tasiemka na jedzenie nie wygląda...

 
A nie, Jednak da się zjeść - ma sos, który można wylizać!
Obiad. Wyjdzie na to, że żadne tam BLW tylko Bobas Wybiera Pomiędzy Marchewką i Brokułem 
Nie, nie będę wybierał. Zjem równocześnie i brokuła, i marchewkę i skórkę od chleba!


Obiad. Co by nie było, że wszystkie zdjęcia cyknięte na początku posiłku
Brokuł zjedzony. Kurak -do połowy zjedzony. Marchewka -w trakcie. Ziemniaki - olewam!

Resztki z obiadu wieczorową porą. Ostał się indyk i brokuł.
Mięso - Lubię To! A teraz wezmę brokuła, co to na końcu tacki leży
Mama! Ratuj! Ten brokuł mnie zaatakował!!!

wtorek, 9 kwietnia 2013

BLW = Bobas Lubi Wszystko :)

Bobas Lubi Wszystko. Tak póki co wygląda u nas BLW - każdy nowy pokarm to nowy zachwyt. Pewnie za jakiś czas wkroczymy w etap większej wybredności i dzielenia pokarmów na te lubiane i mniej lubiane, ale póki co nasz Szkrab równie entuzjastycznie podchodzi do każdego nowego jedzenia. Chociaż muszę przyznać, że na topie nadal jest marchewka.
Od początku nastawiałam się na wprowadzanie pokarmów metodą BLW i cieszę się, że rzeczywiście wprowadziliśmy to w życie. BLW pozwala nam na wspólne jedzenie posiłków, zwiększa zdolności manualne dziecka i dostarcza mnóstwo zabawy.
Przejrzałam mnóstwo wpisów na blogach dotyczących tej metody, kupiłam i przeczytałam książkę (sfinansowanej dzięki wygranej u  herbaty), pytałam, drążyłam, dociekałam, wpatrywałam się w schematy żywienia niemowlaka. Wyciągnęłam wnioski i dostosowałam do nich sposób żywienia naszego malucha. Podstawą jest i przez długi czas jeszcze będzie mleko. Pokarmy stałe  póki co zastępują mleczny posiłek tylko w wyjątkowych sytuacjach - gdy z jakiegoś powodu nie uda mi się ściągnąć w pracy mleka, gdy takie ściągnięte się wyleje, gdy Szkrabu ma większy apetyt podczas mojej nieobecności i konieczny jest kolejny posiłek, a w lodówce nie ma już mojego mleka. Na takie awaryjne sytuacje mamy zmagazynowane słoiczki z jedzeniem - kupne lub też z babcinej hodowli dynią. Od czasu do czasu tata Szkraba gotuje mu także kleik ryżowy lub też kaszę jaglaną.

BLW stosujemy w czasie naszego obiadu i śniadania - najczęściej około 40 minut do godziny po mlecznym posiłku. Szkrabowe śniadania są bardzo skromne - BLW najczęściej stosujemy tak naprawdę tylko po to, byśmy sami byli w spokoju zjeść i wypić kawę. Karol dostaje wtedy najczęściej kawałek jabłka, jakiegoś warzywa, skórkę od chleba. Ciut większe i bardziej urozmaicone są BLWowe obiady, ale i przy nich stosuję się raczej do schematu żywienia niemowląt - czyli Karol dostaje to, co normalnie według schematów dostawałoby 6-miesięczne niemowlę, z tym, że podajemy mu to w kawałkach, a nie w postaci papki. Czasami na jego blacie ląduje troszkę naszego obiadu, ale póki co poza schemat żywienia bardzo nie wychodzimy. W związku z tym w dużej mierze gotujemy oddzielnie dla siebie i dla Szkraba. Jednym z powodów dla których nie dzielimy się po prostu swoim obiadem z dzieckiem jest to, że my póki co jeszcze dosyć mocno solimy swoje jedzenie. Już od czasów ciąży staram się trochę sól ograniczyć i myślę, że jesteśmy już poniżej średniej krajowej jej spożycia, ale jednak jest to za dużo, jak na takiego malucha. Wiem, że większość potraw można posolić już na talerzu ale muszę przyznać, że jakoś ciężko pozbyć mi się przyzwyczajeń. Produkty obiadowe mamy takie same - jemy te same warzywa, to samo mięso, ale inaczej przyrządzone - kawałki dla Karola gotuję po prostu z innymi warzywami; czasami dorzucam jakieś delikatne zioła.
Ogólnie jestem więc dosyć ostrożna jeśli chodzi o to, co Karol w ramach BLW dostaje. Powodem jest to, że od pierwszej marchewki i brokuła Szkrabu od razu załapał, o co w tym wszystkim chodzi i nie tylko bawi się jedzeniem, ale i sporo z tego w brzuszku ląduje. Widać to w zawartości pieluszki. W tejże zawartości widać także, że jego organizm nie do końca sobie radzi z trawieniem obiadkowych produktów - z tego względu staram się nie dawać mu takich rzeczy, których dziecko w jego wieku nie dostałoby w swojej papce. Trzymam się także zasady podawania na początku warzyw i owoców krajowych i sezonowych - a niestety na przednówku ich wybór jest dosyć ograniczony. Nie mogę już doczekać się lata i mnogości rzeczy, które przyjdzie Karolowi spróbować. Bo w BLW piękne jest to, że posiłki to zabawa, oczekiwanie i przyjemność zarówno dla dziecka, jak i dla rodziców.
A jutro - BLWowy  Przegląd Komórkowy (niestety od tygodnia nie mam aparatu fotograficznego).

niedziela, 7 kwietnia 2013

Czyżby tata?



Rozgadało mi się dzisiaj dziecko. Oczywiście słyszę co chcę i dokonuję maksymalnych nadinterpretacji. Ale czyż on nie mówi tam "tata"?



To było rano - od tej pory jego "słownik" poszerzył się kilkakrotnie! Nagrania póki co nie wysłałam głównemu zainteresowanemu, bo jeszcze by pękł z dumy, a jest nam potrzebny.

piątek, 5 kwietnia 2013

Pół roku!

Ponownie z pewnym poślizgiem (o który tej wiosny nietrudno) publikuję posta o kolejnej miesięcznicy Karola - w zeszłym tygodniu Szkrabu skończył pół roku. Niewiarygodnie - z jednej strony nie wiem, kiedy to zleciało, z drugiej - mam wrażenie, że był z nami od zawsze. Ledwo pamiętam jak to jest żyć tylko we dwójkę. Coś mi się tam pałęta po głowie, że chodziliśmy do restauracji średnio dwa razy w tygodniu,  mniej więcej co miesiąc byliśmy w teatrze lub kinie i prawie każdy weekend spędzaliśmy gdzie indziej, ale jakoś nie mogę sobie już dobrze przypomnieć jak to dokładnie wyglądało i co poza tym robiliśmy.
W pierwszej chwili chciałam napisać, że w ostatnim miesiącu niewiele się zmieniło jeśli chodzi o Szkrabowe umiejętności i nawet kusiło mnie by wyrazić jakiś żal z powodu tego spowolnienia rozwoju, ale otworzyłam swojego własnego posta z przed miesiąca i muszę jednak powiedzieć, że zmieniło się dosyć dużo. Powodem, dla którego miałam wrażenie, że zmian nie widać jest utrzymująca się niechęć do obracania się i ogólny brak umiłowania pozycji na brzuchu.
  • pełzanie. Szkrabu całkiem nieźle pełza do tyłu. Szybko się jednak męczy, a ponieważ, nie lubi się obracać, po jakimś metrze pełzania zaczyna buczeć by go przekręcić.
  • siedzenie. Nadal nie siada sam, ale po tym jak mu się pomoże usiąść siedzi praktycznie dowolnie długo. Nie umie jednak amortyzować upadków, więc zdarza mu się nieźle gruchnąć o matę gdy już mu się siedzenie znudzi
  • gadanie. Jak na razie brak klasycznego gaworzenia. Natomiast widać zmianę - do niedawana Karol wykazywał tendencję by w buczenie i jęki wkomponowywać jakieś francuskie zwroty. Teraz gada jakimś pomieszaniem chińskiego z arabskim ;) A w ogóle to jakieś artykułowane dźwięki wydaje tylko wieczorem. W ciągu dnia tylko jęczy, buczy, krzyczy i charczy
  • jedzenie. Bardzo dobrze sobie radzi z marchewką, pietruszką, jabłkiem, brokułem. Fajnie wysysa mięso. Ziemniaki go frustrują bo za szybko zamieniają się w papkę, która przeciska się przez palce.  Mało brudzi przy jedzeniu (wyjątkiem jest...chleb - nie sądziłam, że można tak nabałaganić chlebem...) To z BLW. Oprócz tego, gdy nie starcza mleka ściągniętego przeze mnie Karol dostaje papki - najczęściej rozgniecioną widelcem marchewkę, rozgotowaną dynię babcinej hodowli lub też ugotowane płatki ryżowe. Muszę przyznać, że tata Szkraba nie wykazuje się jakąś większą fantazją przy przygotowywaniu synkowi posiłków. Gdy nie ma czasu niczego ugotować podaje Karolowi jedzenie ze słoiczka, ale tu też ogranicza się do marchewki. Zdecydowanie biedak nie może przyzywczaić się do faktu, że nasze dziecko skończyło już pół roku i może jeść znacznie więcej ;)
  • torturowanie. Oprócz wyrywania włosów Szkrabu wyspecjalizował się ostatnio w szczypaniu. Ćwiczy chyba na mnie chwyt szczypcowy. Patrząc na ślady na moich rękach muszę stwierdzić, że idzie mu nieźle. Ostatnio gdy zasnęłam przy karmieniu obudziłam się z krzykiem, gdy okazało się, że taki chwyt można też trenować na sutku - zobaczyłam palec wskazujący i kciuk metodycznie zaciskający się na brodawce. Tłumaczę małemu sadyście, że mamy nie wolno dręczyć, ale on wtedy zasysa dolną wargę i udaje, że nie wie o co chodzi
  • strachy. Karol boi się...kichania. Gdy ktoś kichnie zawsze płacze
  • rozmiary. Się przytyło Szkrabowi w tym miesiącu i chyba wychodzi z wagi piórkowej - w zeszłym tygodniu stuknęło mu 6600g.W każdym razie mi zaczyna się już go ciężko nosić (zaraz wyśmieją mnie mamy 3 miesięczniaków, które już dawno przekroczyły 6kg...)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Mężczyzna z dzieckiem - sensacją?

Przesadziłabym mówiąc, że w Polsce mężczyzna zajmujący się aaktywnie opieką nad niemowlakiem budzi sensację. Te czasy są już na szczęście za nami. Natomiast muszę przyznać, że nadal sytuacja, w której ojciec dziecka rezygnuje częściowo z pracy zawodowej i siedzi w domu z dzieckiem jest postrzegana jako nietypowa i budząca zdziwienie. I mam namacalne dowody, że ojciec z malutkim dzieckiem w miejscu publicznym zwraca uwagę. Przez całe sześć miesięcy opieki nad naszym maluchem zdarzyło mi się raz (dosłownie RAZ), że ktoś przepuścił mnie w kolejce ze względu na dziecko. I to chyba tylko dlatego, że już mocno płakało i jego marudzenie zaczęło być uciążliwe dla innych. Podczas dwóch tygodni kiedy to tata Karola spędza z nim więcej czasu taki objaw uprzejmości i zrozumienia sytuacji zdarzyła mu się już 4 razy - 2 razy obsłużyła go priorytetowo ekspedientka, 2 razy ktoś ze współstaczy ustąpił mu miejsca. Nie wiem, czy wynika to z założenia, że jeśli w sklepie z dzieckiem jest kobieta to siedzi na macierzyńskim/wychowawczym i oczywiście ma mnóstwo czasu, którego nie mają osoby pracujące, czy z przeświadczenia, że jeśli w sklepie z dzieckiem jest mężczyzna to coś musiało się stać, i trzeba mu pomóc, czy też po prostu kobieta z dzieckiem jest tak powszechnym zjawiskiem, że nikt jej nie dostrzega, a mężczyzna z dzieckiem jest rzadszym widokiem i ludzie po prostu uświadamiają sobie, że takiej osobie może się spieszyć, ze względu na ograniczoną cierpliwość dziecka...

środa, 3 kwietnia 2013

Praca z domu z bobasem

W zeszły piątek zaliczyłam swój pierwszy dzień pracy z domu z bobasem. I to w wersji hard - czyli w domu jest tylko bobas i ja. W przyszłości zamierzam pracować tak częściej z tym, że w dużo korzystniejszym układzie - z tatą Szkraba będącym przez większość czasu w domu. Muszę przyznać, że nie jest łatwo  - gdy trzeba skupić się na pracy wyraźnie widać, jak taki sześciomiesięczy człowiek jest absorbujący.
Najczęściej swój dzień pracy zaczynam około 9, w piątek zrobiłam to znacznie wcześniej (trzeci dzień w tamtym tygodniu wstawaliśmy około 4). Podyktowane to było planem dnia bobasa - po prostu odpaliłam komputer po pierwszej porannej sesji przewijania, przebierania i karmienia. I to rytm życia bobasa dyktował, jak intensywnie w danym momencie dnia pracowałam. Były takie momenty gdy mogłam pracy poświęcić się całkowicie (drzemki), w znacznym stopniu (gdy tuż po karmieniu bobas jest zadowolony i przez jakiś czas potrafi bawić się sam) i w znikomym (gdy dziecko już się robi trochę zmęczone/znudzone i potrzebuje zabawiania i przytulania). Konieczne były także przerwy w pracy gdy bobas wymagał mojej 100% uwagi. Ogólnie aby pracować te swoje 4h i zrobić to, co miałam zaplanowane na ten dzień potrzebowałam około 7,5 godzin.
Rano przygotowałam sobie dzbanek herbaty i postawiłam go na podgrzewaczu, zrobiłam sobie też kanapki i przegryzki by w ciągu dnia nie marnować czasu na przygotowywanie posiłków. Z pracą przeniosłam się na łóżko gdzie ja mogła spokojnie stukać w klawiaturę laptopa, i gdzie maluch mógł bezpiecznie leżeć koło mnie i bawić się. Muszę przyznać, że bardzo pomógł mi sposób karmienia - ze względu na to, że ostatnio znikam z życia Szkraba na kilka godzin każdego dnia wzmogła mu się tendencja do wiszenia na cycku i każda sesja karmienia trochę trwa. Jednak w kontekście pracy to zaleta - podczas gdy Szkrabu sobie ciumkał cycka ja mogłam przejrzeć maile i prezentacje. Gdzieś w połowie dnia ugotowałam u warzywa i rozłożyłam na stoliku - ponieważ Karol dopiero uczy się jeść samodzielnie miałam dziecko z głowy na dobre 40 minut - wystarczyło co jakiś czas dorzucić nowe warzywa by zastąpić te, które spadły na podłogę. Później wystarczyła szybka sesja sprzątania - na pewno karmienie łyżeczką byłoby bardziej absorbujące. Gdy Szkrabu robił się marudy dawałam mu jabłko w siatce, dzięki czemu zyskiwałam kilka minut bez buczenia.

Udało się więc, ale po pierwsze dlatego, że tego dnia nie miałam żadnych spotkań i mogłam sobie pozwolić na to, by to maluch dyktował kiedy i jak pracuję, po drugie  dlatego, że Karol jest jeszcze niemobilny i może przez jakiś czas bawić się bezpiecznie sam na podłodze - na pewno przy trochę starszym dziecku czas efektywnej pracy z domu byłby jeszcze bardziej ograniczony.
Ale przynajmniej już wiem, że przy moim charakterze pracy i odpowiednim planowaniu tygodnia, tak by np. jeden dzień mieć na "pracę własną", bez konieczności dzwonienia do kogoś i bez żadnych telekonferencji powinnam dać radę pracować z domu, nawet jeśli tata Karola będzie musiał gdzieś wyjść. Z tym, że nie chciałabym powtarzać tego za często, bo jednak takie łączenie pracy i opieki jest bardzo stresujące i pełne dylematów typu czy skończyć maila, czy też Szkrab już potrzebuje mojej 100% uwagi.


Podobne posty
Suwaczek z babyboom.pl
Suwaczek z babyboom.pl