Polska to kraj rzeczy niedokończonych, lub gorzej - niedorobionych. W różnych dziedzinach - w tym propagowania karmienia piersią.
Muszę przyznać, że do niedawna żyłam w przekonaniu, że u nas panuje wręcz terror laktacyjny - miałam wrażenie, że wszędzie i na każdym kroku kobiety są zachęcane do karmienia naturalnego (to, akurat jak najbardziej na plus) a, te które decydują się na karmienie mlekiem modyfikowanym są wpędzane w poczucie winy, czy też niejednokrotnie traktowane są gorzej (to zdecydowanie na minus). Teraz powoli zmieniam zdanie - naprawdę spora część lekarzy albo jest niedouczona, albo finansowana przez producentów MM. Albo jedno i drugie.
Jakiś czas temu pisałam o dosyć dalekiej znajomej, której chciałam
pomóc z problemami z laktacją. Odwiedziłam ją, pogadałyśmy, pożyczyłam jej laktator ręczny, którego nie używam, zostawiłam jej kartkę, na której spisałyśmy co ma robić, by laktację udało się rozkręcić. Miałam zadzwonić za tydzień, by dowiedzieć się, jak jej idzie. W międzyczasie Monika zdążyła odwiedzić pediatrę, ze
względu na domniemane kolki, które pojawiły się u jej malucha. Pediatra
potwierdził, że opisane objawy sugerują kolkę niemowlęcą i zarządził
odpowiednie mleko modyfikowane. Przy czym na pytanie, kiedy należy
spodziewać się poprawy stwierdził, że kolka ustępuje z reguły około 3
miesiąca życia. Moim zdaniem sam zaprzeczył swojej poradzie - skoro
kolka ma ustąpić samoistnie około 12 tygodnia życia, po co siać zamęt
zmianą mleka? Nie mówię, że zmiana mleka nie okaże się być dobrą radą
(bo może to alergia, lub jakaś nietolerancja laktozy), ale dlaczego
proponować ją na kolkę? Dlaczego nie zasugerował np. zmiany diety matki?
Eliminacji nabiału czy substancji potencjalnie alergennych. Dlaczego
nie podpytał delikatnie o sytuację w domu? Jako matka dziecka, które nie
miało kolek nie chcę tu wkładać za bardzo kija w mrowisko, czy
stwierdzać czegoś autorytatywnie, ale wydaje mi się, że w wielu
przypadkach, to co jest diagnozowane jako kolka, to po prostu efekt
nerwowej atmosfery w domu...
Niedawno kolejnej mojej koleżance urodziło się dziecko i też niestety miała problem z ilością mleka w pierwszych dniach. W szpitalu jeszcze była zachęcana do karmienia piersią, ale gdy po powrocie do domu udała się od razu do pediatry ten zasugerował jej by jeśli w ciągu kilku dni sytuacja się nie poprawi przeszła na MM. I znowu - nie mówię, że to do końca zła porada - przecież chodzi przede wszystkim o to, by dziecko nie było głodne, ale dlaczego nie zasugerował jej chociaż karmienia mieszanego, tylko od razu, bach, 100% mleko modyfikowane?
Gdy pyta się lekarzy o sposób karmienia dzieci wszyscy jak jeden mąż twierdzą, że karmienie piersią jest najlepsze - jednak gdy tylko pojawiają się jakiekolwiek problemy zamiast próbować je rozwiązać sugerowane jest mleko modyfikowane.
Nie rozumiem dlaczego wydaje się miliony na materiały promujące KP - dlaczego starania idą w przekonywanie przyszłych matek, że karmienie piersią jest najlepsze - co prawdopodobnie większość i tak wie, zamiast starać się pomóc tym, które chciałyby karmić piersią, ale z jakiś powodów im nie wychodzi? Jestem przekonana, że odsetek kobiet karmiących dzieci 3 czy 6 miesięczne byłby znacznie większy, gdyby część pieniędzy przesunięto z produkcji ulotek promocyjnych, na kształcenie lekarzy i pielęgniarek środowiskowych.
Sytuacja pewnie i tak jest lepsza niż kilka lat temu, ale nadal brakuje bezpłatnej i łatwo dostępnej pomocy z karmieniem piersią - szczególnie w mniejszch miejscowościach. Niestety mamy takie czasy, gdy ta wydawałoby się naturalna czynność, nie jest już dla wielu kobiet czymś, co przychodzi z łatwością.W szpitalach (ale jeszcze nie wszystkich) są doradcy laktacyjni, którzy z pewnością wielu parom mama-maluszek pomogli, ale niestety po powrocie do domu wiele kobiet zostaje samych z problemem. Niby są jeszcze wizyty pielęgniarek środowiskowych, ale wiem z własnego doświadczenia, że wiele z tych osób ma bardzo ograniczoną wiedzą na temat karmienia - znają oczywiście podstawy, ale ich porady niejednokrotnie nie wystarczają.
Z łatwo dostępnych materiałów kobiety mogą dowiedzieć się o tym, dlaczego karmić piersią warto, ale już trudniej jest o rzetelne informacje na temat potencjalnych problemów - kryzysów laktacyjnych, czasowego zablokowania wypływu mleka spowodowanych np. stresem, zablokowanych kanałów mlecznych.
Ogólnie na pojawienie się jakichkolwiek problemów z karmieniem kobiety nie są w ogóle przygotowane - promocja karmienia piersią ogranicza się z reguły do wymieniania superlatyw - jakie mleko jest zdrowe i jakie karmienie jest wygodne. Gdy okazuje się, że jednak nie wszystko idzie tak jak trzeba kobieta jest zostawiana sama sobie. Oczywiście istnieją poradnie laktacyjne, ale dostęp do nich jest płatny - i niestety cena porady jest dla wielu osób za wysoka. I często zanim do takiej poradni się trafi najpierw można usłyszeć siejące zamęt porady pediatrów i pielęgniarek.