W zeszły piątek zaliczyłam swój pierwszy dzień pracy z domu z bobasem. I to w wersji hard - czyli w domu jest tylko bobas i ja. W przyszłości zamierzam pracować tak częściej z tym, że w dużo korzystniejszym układzie - z tatą Szkraba będącym przez większość czasu w domu. Muszę przyznać, że nie jest łatwo - gdy trzeba skupić się na pracy wyraźnie widać, jak taki sześciomiesięczy człowiek jest absorbujący.
Najczęściej swój dzień pracy zaczynam około 9, w piątek zrobiłam to znacznie wcześniej (trzeci dzień w tamtym tygodniu wstawaliśmy około 4). Podyktowane to było planem dnia bobasa - po prostu odpaliłam komputer po pierwszej porannej sesji przewijania, przebierania i karmienia. I to rytm życia bobasa dyktował, jak intensywnie w danym momencie dnia pracowałam. Były takie momenty gdy mogłam pracy poświęcić się całkowicie (drzemki), w znacznym stopniu (gdy tuż po karmieniu bobas jest zadowolony i przez jakiś czas potrafi bawić się sam) i w znikomym (gdy dziecko już się robi trochę zmęczone/znudzone i potrzebuje zabawiania i przytulania). Konieczne były także przerwy w pracy gdy bobas wymagał mojej 100% uwagi. Ogólnie aby pracować te swoje 4h i zrobić to, co miałam zaplanowane na ten dzień potrzebowałam około 7,5 godzin.
Rano przygotowałam sobie dzbanek herbaty i postawiłam go na podgrzewaczu, zrobiłam sobie też kanapki i przegryzki by w ciągu dnia nie marnować czasu na przygotowywanie posiłków. Z pracą przeniosłam się na łóżko gdzie ja mogła spokojnie stukać w klawiaturę laptopa, i gdzie maluch mógł bezpiecznie leżeć koło mnie i bawić się. Muszę przyznać, że bardzo pomógł mi sposób karmienia - ze względu na to, że ostatnio znikam z życia Szkraba na kilka godzin każdego dnia wzmogła mu się tendencja do wiszenia na cycku i każda sesja karmienia trochę trwa. Jednak w kontekście pracy to zaleta - podczas gdy Szkrabu sobie ciumkał cycka ja mogłam przejrzeć maile i prezentacje. Gdzieś w połowie dnia ugotowałam u warzywa i rozłożyłam na stoliku - ponieważ Karol dopiero uczy się jeść samodzielnie miałam dziecko z głowy na dobre 40 minut - wystarczyło co jakiś czas dorzucić nowe warzywa by zastąpić te, które spadły na podłogę. Później wystarczyła szybka sesja sprzątania - na pewno karmienie łyżeczką byłoby bardziej absorbujące. Gdy Szkrabu robił się marudy dawałam mu jabłko w siatce, dzięki czemu zyskiwałam kilka minut bez buczenia.
Udało się więc, ale po pierwsze dlatego, że tego dnia nie miałam żadnych
spotkań i mogłam sobie pozwolić na to, by to maluch dyktował kiedy i
jak pracuję, po drugie dlatego, że Karol jest jeszcze niemobilny i może przez jakiś czas bawić się bezpiecznie sam na podłodze - na pewno przy trochę starszym dziecku czas efektywnej pracy z domu byłby jeszcze bardziej ograniczony.
Ale przynajmniej już wiem, że przy moim charakterze pracy i odpowiednim planowaniu tygodnia, tak by np. jeden dzień mieć na "pracę własną", bez konieczności dzwonienia do kogoś i bez żadnych telekonferencji powinnam dać radę pracować z domu, nawet jeśli tata Karola będzie musiał gdzieś wyjść. Z tym, że nie chciałabym powtarzać tego za często, bo jednak takie łączenie pracy i opieki jest bardzo stresujące i pełne dylematów typu czy skończyć maila, czy też Szkrab już potrzebuje mojej 100% uwagi.
Podziwiam! I powodzenia dalej
OdpowiedzUsuńTaka praca w domu to sztuka perfekcyjnej logistyki i zorganizowania....
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że masz pomoc w mężu!
zazdroszczę, zastanawiam się jak to u nas by się sprawdziło i raczej średnio to widzę.
OdpowiedzUsuńSadzasz już Karola w krzesełku?
U mnie w takiej wersji może się sprawdzić tylko w te dni, gdy nie mam żadnych spotkań. Normalnie nie dałabym rady - nie ma mowy o tym, by coś zrobić o konkretnej godzinie.
UsuńKarol co prawda sam nie siada (siada z pół-leżenia, ale nie umie jeszcze sam zupełnie usiąść), ale gdy mu się pomoże to siedzi praktycznie dowolną ilość czasu, może więc siedzieć w krzesełku.
Podziwiam, ja zrezygnowałam po 2 tygodniach. Z tym wyjątkiem, że córka miała już roczek i była baaaardzo absorbująca. Posypałam głowę popiołem i poprosiłam o utworzenie stanowiska pracy w firmie. Teraz pracuję efektywnie i mam czas na "zatęsknieniem" za córką.
OdpowiedzUsuńJa być może też wymięknę - prawdopodobnie gdy Karol zrobi się trochę bardziej mobilny nie będę za nim nadążała nawet gdy nic innego nie będzie mnie rozpraszało... Korzystam więc póki mogę, a później pewnie będę potulnie do pracy chodzić...
Usuńgratuluję!!jesteś dzielna :)a zaintrygowało mnie to jabłko w siatce??juz czuję że podoba mi się ten pomysł, odpisz jak je podajesz...Asia
OdpowiedzUsuńTo taki gryzako-lizak, do którego wsadza się coś do jedzenia. Dziecko sobie to ciamka bez ryzyka zakrztuszenia
Usuńhttp://mine-inside-out.blogspot.de/2013/03/siateczka-do-karmienia.html
dzięki :*
Usuńmamy w pracy jednak są bardzo zorganizowane. Pracodawcy powinni w pełni zdawać sobie sprawę z wartości takiego pracownika :)
OdpowiedzUsuńSzacun i dla Ciebie i dla Karola, świetnie sobie radzicie! Mój Mikołaj jest tak absorbujący i miałczący wiecznie, że 5 minut w ciszy nie biorąc pod uwagę drzemek to jakieś mistrzostwo, reszta to noszenie, pokazywanie, marudzenie Mikołaja i tak czekam od drzemki do drzemki, chyba mam dziś gorszy dzień;(
OdpowiedzUsuńU nas ostatnio jakieś lepsze dni, ale znając życie ten luz nie potrwa długo i za chwilę też będę miała w domu jęczydło zamiast samo-obsługowego bobasa ;)
Usuńu mnie to by nie przeszło Tomasz jak widzi kompa to aż się trzęsie;)żadna siła nie jest w stanie go odciągnąć.
OdpowiedzUsuńJa to na razie robię cuda, by on nie zorientował się, że laptop ma ekran. Już jak widzi tył i fakt, że ja się tym bawię trochę go intryguje, ale myślę, że gdyby wiedzial, że tam jeszcze obrazy się zmieniają miałabym taki sam problem.
UsuńWow! SUper Ci to wszystko wyszło! Trzymam kciuki za dalsze sukcesy! :)
OdpowiedzUsuńZ półroczniakiem jeszcze się tak da, dobrze że będziesz miała kogoś do pomocy, starsze dziecko trzeba bardziej mieć na oku, bo kojec kojcem, ale na długo się nie da dziecka "oszukać", kontakt fizyczny z rodzicem najfajniejszy. U mnie odbieranie mejli z małą na kolanach to naprawdę sztuka, bo oczywiście chce "pisać" na klawiaturze. Mamy jedną niepodłączoną, którą dajemy jej zamiast tego, ale na długo to nie starsza. Reasumując, pracuję kiedy mała śpi, albo kiedy zajmuje się nią ktoś inny. Wcześniej dało się ją zostawić na materacu obok i zerkać, teraz za bardzo się turla i jest ryzyko, że spadnie. Strach się bać, co to będzie jak zacznie biegać... Trzymam kciuki za pracującą mamę :)
OdpowiedzUsuńKorzystam z tego, że jeszcze jest taki mały - wiem, że później już nie będzie tak łatwo. Dodatkowo pewnie jeszcze czas dziennych drzemek się skróci...
UsuńIdzie extra. Gratuluje!
OdpowiedzUsuńpamiętam moją pracę z domu. Zaczynałam przed 7.00, żeby odgrzebać się z maili. Potem był czas dla synka. Później drzemka, a ja znowu do kompa, telefonu itd. Najtrudniej było, gdy miałam umówioną rozmowę telefoniczną, a synek akurat nie miał ochoty spać.. ;) powodzenia!
OdpowiedzUsuńW ten piatek nie miałam żadnych spotkań. Ale specjalnie sprawdzałam, czy godzinowo da się coś zaplanować. Nie dalo się ;)
Usuńtrzymam kciuki, bo niewątpliwie do najłatwiejszych to nie należy, też to przerabiałam, nie było łatwo, ale nie ma rzeczy niemożliwych, miałam jak Patty gdy tylko dzwonił telefon chłopcy akurat wtedy mieli najwięcej do powiedzenia :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoje zorganizowanie. Jest czego pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńJa również zdecydowanie podziwiam, choć taka praca w domu marzy mi się niesamowicie... Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńNo mamusia daje rade :) powodzonka i podziwiamy ;)
OdpowiedzUsuńja bym nie dała rady... widzę, że moja podzielność uwagi niestety nie istnieje :(
OdpowiedzUsuńTylko nie dodałam w tym poście informacji, że gdy M. wrócił do domu ja teatralnie padłam na łóżko i zasnęłam. Wyczerpałam uwagę nadmierną jej podzielnością ;)
UsuńGratuluję umiejętności.
OdpowiedzUsuńDo pozazdroszczenia.
Kiedy mój synek miał 6 miesięcy też pracowałam z nim w domu. I nie było problemu. Niestety później już się nie da. Kiedy dziecko zaczyna raczkować (a mój raczkował od 7 miesiąca) nie ma szans :/ Chyba że zamkniesz je na cały dzień w kojcu ale tego nie chciałam robić. Jedna drzemka 2-3 godziny i później dziecko wymaga 100% uwagi.
OdpowiedzUsuńNie chcę go więzić w kojcu. Korzystam ze spokojnej pracy w domu póki mogę - gdy mobilność się zwiększy, pewnie będę musiała zrezygnować z tej wygody
Usuńłatwo nie jest ale jest to wykonalne, brawo!
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie!
OdpowiedzUsuńMój bobasek ma już 11 miesięcy i mama pracuje jako asystentka stomatologiczną a ja zajmuje się dzieckiem i pracuje przez internet i tylko ode mnie zależy ile czasu na to poświecę:)
Serdecznie zapraszam do jej obejrzenia ta tej stronie:
http://pracadlawszystkich.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę wszystkim powodzenia w pogodzeniu wychowywania i pracowania:)