Wczoraj byliśmy na 2 zajęciach w szkole rodzenia. Poświęcone były pierwszym fazom porodu - przede wszystkim temu, jak rozpoznać, czy już czas jechać do szpitala.
Chyba, żadna z informacji, które usłyszałam nie była dla mnie zaskoczeniem - wiem, że do szpitala mam jechać gdy skurcze będą przynajmniej trwały po około 45 sekund, co najmniej co 10 minut przez 2 godziny. Dopóki są krótsze, nieregularne, nie występują ciągle przez 2 godziny to skurcze przepowiadające, które oznaczają, że poród się zbliża, ale jest jeszcze za wcześnie by jechać do szpitala. W takiej sytuacji dobrze wziąć ciepłą, ale nie gorącą kąpiel i zjeść jakiś lekki posiłek (podczas porodu można pić wodę, ale nie jeść - dobrze być więc przygotowanym i mieć w zapasie trochę kalorii ;)).
Jeśli mija termin porodu w większości szpitali czeka się 7-8 dni zanim spróbuje się go wywołać. W naszym przypadku będzie trochę inaczej - o ile maluch nie urodzi się o czasie mam do szpitala zgłosić się w planowanym dniu porodu i wtedy będzie on wywołany. Trochę mnie to cieszy, gdyż podobno oczekiwanie na dziecko po terminie jest naprawdę stresujące - widać więc, że konflikt serologiczny ma chociaż jedną pozytywną stronę - taki stres będzie mi zaoszczędzony. Nie ma to jak na siłę znaleźć sobie pozytywną stronę zjawiska ;)
Część zajęć była poświęcona także planowi porodu - ważne jest by był rozsądny, a wtedy mamy szanse, że uda się go zrealizować. Informacje jak przygotować plan porodu można zlaleźć na stronie Fundacji Rodzić po Ludzku.
Zabieram się za to dzisiaj po południu!
Też jestem bardzo zadowolona ze swojej szkoły rodzenia. Sporo spraw mi się uporządkowało w głowie, jestem też spokojniejsza przed porodem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Zdecydowanie polecam każdemu zajęcia w szkole rodzenia. Większość mam prowadzących blogi pewnie i tak jest już nieźle dokształcona w większości kwestii ale usłyszenie tego samego od kogoś z dużym doświadczeniem nadaje sprawom odpowiednią perspektywę.
OdpowiedzUsuńTo były dopiero drugie zajęcia a naprawdę czuję się dużo, dużo spokojniej...
taaak... przypominam sobie te "nauki" na mojej szkole rodzenia, jak jeszcze chodziłam w pierwszej ciąży... a i tak wszystko było inaczej... chociażby z tymi skurczami ;) wiedzieliśmy z teorii, że najpierw prawdopodobnie będą co 20-15 minut, potem co 10, a jak już będą co 5 minut, to najwyższa pora jechać do szpitala... i guzik. Moje pierwsze skurcze były co 2-3 minuty, od razu... i od razu regularne... jedyne, co się zmieniało z czasem, to ich siła. I co robić? Nie wiedzieliśmy ;) Posiedziałam prawie godzinę w gorącej kąpieli (jak się teraz dowiaduję - lepiej aby to był jednak prysznic, a nie kąpiel, tym bardziej, że byłam już po odejściu wód...). Po tej blisko godzinie skurcze dalej były co 2-3 minuty, tyle, że tak silne, że ledwo mogłam się poruszać i wyjść z wanny - stwierdziliśmy, że to chyba jednak już poród i pora jechać do szpitala, do którego swoją drogą mamy 20km ;) dojechaliśmy o 6 rano, urodziłam o 8:20 - nie wiem czy w szpitalu skurcze zwiększyły swoją częstotliwość, bo nie pamiętam...
OdpowiedzUsuńW drugiej ciąży pierwsze skurcze miałam co 3-4 minuty i znacznie szybciej się nasilały, niż w pierwszej, o kąpieli to nawet nie zdążyłam pomyśleć... pierwsze, b. delikatne miałam o godzinie 6 rano, jeszcze na 7 wysłałam męża do pracy i powiedziałam, że zadzwonię jak przyjdzie pora - ledwo dojechał na miejsce, a ja już dzwoniłam ;) zanim wrócił do domu, zanim odwiózł starszą córkę do dziadków, zanim się wybraliśmy i dojechaliśmy te 20km do szpitala była już godzina 9, a o 9:55 powitaliśmy już kolejną córkę... ;)
Teoria na nic, zachodzę tylko w głowę jak będzie teraz ;))))
Pamiętam tylko jak na porodówce przy drugim porodzie położna robiła ze mną wywiad i pyta: "o której godzinie były skurcze co 10 minut?" - ja jej odpowiadam, że o godzinie 6 były skurcze co 3-4 minuty - ona bardzo oburzona i niemiła: "ale ja pytam o której były co 10!"... no to się powtarzam już dobitniej: "PIERWSZE skurcze były co 3-4 minuty". Nie rozumiała... jestem aż tak odosobnionym przypadkiem? Nie wiem ;)
cdn.
cd.
UsuńCo do planu porodu - nie słyszałam - tzn. ostatnio obiło mi się parę razy o uszy zagadnienie, ale nie zagłębiałam tematu - teraz zajrzałam z ciekawości na "rodzić po ludzku" poczytać... już wiem czemu nie słyszałam, bo ostatni raz rodziłam w październiku 2010, a wtedy jeszcze nie było takiego "wynalazku" :) nie mniej jednak poczytałam zagadnienia i - szczerze - nie bardzo wiem po co taki plan, tym bardziej pierworódce... Która nie wie tak naprawdę czego ma się spodziewać i co jej najlepiej w takim "momencie" jak poród będzie odpowiadało... to takie - dla mnie - bezsensowne troszkę "gdybanie"... bo niektóre rzeczy wydają mi się bardzo oczywiste, jak np. to, że każda kobieta chciałaby być informowana o bieżącym postępie porodu, a niektóre takie, które dopiero "wyjdą w praniu" - jak chociażby:
– Chciałabym móc złagodzić głód w trakcie porodu.
– Chciałabym pić w trakcie porodu.
- Chciałabym mieć możliwość urodzenia dziecka na podłodze, na materacu lub skorzystać ze stołka porodowego.
– Chciałabym urodzić na fotelu porodowym.
– Chciałabym mieć możliwość posłuchania swojej muzyki
– Chciałabym, aby w sali porodowej było przyciemnione światło, panowała cisza.
Bo czy faktycznie jesteśmy w stanie przewidzeć, szczególnie rodząc po raz pierwszy, czy będzie nam się chciało jeść/pić, czy wygodniej będzie nam dziecko rodzić w jakiejś konkretnej pozycji albo np. na materacu czy na fotelu? Czy cisza, muzyka i przyciemnione światło będą ok czy będą nas drażnić na przykład?
Podobnie z nacinaniem krocza - wydaje mi się, że "z góry" nikt tego nie chce - szczególnie jak jeszcze nie rodził. Z doświadczenia - nie wzbraniałabym się. Ja będę rodzić po raz trzeci, ale szczerze mówiąc ten plan porodu w ogóle mnie nie przekonuje ;) poza tym wydaje mi się, że położne czy lekarze nie będą mieć czasu na analizowanie tego czy chce się mieć to czy tamto, tylko będą widzieć jak postępuje poród i co ewentualnie jest konieczne/wskazane, co możliwe a co nie i zaproponują to czy tamto albo sama rodząca może zapytać o dane możliwości... ;/ może mam takie podejście, bo na porodówce spędziłam za pierwszym razem 2h20min, a za drugim jakieś 55minut... myślałam o tym, że będę rodzić np. na stojąco, bo podobno najmniej boli, że będę korzystać z worków sako czy piłek, drabinek, prysznica... ale na to wszystko nie było po pierwsze za bardzo czasu - a co przede wszystkim - siły i ochoty - kiedy położyli mnie na łóżku, to tak leżałam i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby się podnieść czy wstać... kiedy dowiedziałam się, że pełne rozwarcie i pora rodzić, to tylko podsunięto mi podstawki pod nogi, kazano zarzucić, a właściwie nawet mi zarzucono nogi na nie i w odpowiednich momentach usłyszałam, że mam przeć... nie wyobrażam sobie, że w tym momencie np. wstaję z łóżka i rodzę, bo ledwo już sił miałam ;)
Ale to tylko takie moje dygresje...
Moim zdaniem to jednak ma sens. O ile taki plan porodu będzie naprawdę przemyślany i najlepiej ułożony razem z położną. Lista jest straszliwie długa i na 100% dla pierworódki wiele z tych zagadnień jest zupełnie asbtrakcyjna - i w takich przypadkach nie ma sensu umieszczać ich w planie. Według mnie plan powinen zawierać zaledwie kilka podpunktów na których mi naprawdę zależy - wydaje mi się, że wtedy jest też szansa, że będą one wzięte pod uwagę. Sama jako położna, lekarz przyjmujący poród zignorowałabym fanaberie i próbowała wyjaśnić, że porodu nie da się zaplanować w 100%. Natomiast jeśli lista jest krótka wskazuje ona na czym kobiecie tak naprawdę zależy - wszystkie pozostałe decyzje mogą być podejmowane za nią, lub może być tylko informowana o różnych rzeczach, a i tak poród powinen przebiec w satysfakcjonujący (na ile to możliwe) sposób. I ja właśnie zamierzam ułożyć taki bardzo krótki plan porodu, który skonsultuję z położną w szkole rodzenia.
OdpowiedzUsuńSama lista ze strony fundacji jednak mi pomogła bo uświadomiła mi jak wiele jest decyzji, które muszą być podjęte przez położne i lekarzy w trakcie porodu i jak wiele zmiennych może na niego wpływać...
Przy ograniczeniach, znacznych, możliwe, że sens jest ;) Nie widziałam go po prostu w "ogóle" tego planu...
Usuńczasami poród może na totalnie zaskoczyć;) w trakcie porodu wszystko może się zdarzyć niezależnie od planów i naszych chęci;))
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO, Ognista! Jak tam nowy członek rodziny?
OdpowiedzUsuń