Zaliczyłam pierwsze samodzielne, bezbobasowe wyjście. Nic ekscytującego - musiałam pojechać do lekarza, a mamy zepsuty samochód, więc niemogliśmy wybrać się rodzinnie. Pierwszy raz od 2 miesięcy samodzielnie przemaszerowałam ulicami prowadzącymi do stacji, zapakowałam się do SKM (która wydawała mi się tym razem naprawdę szyba) i udałam się do centrum Warszawy. Pierwszy szok - przejście podziemne między Śródmieściem a Centralnym - ile sklepów, ile ludzi ;) W jednym z butików kupiłam sobie czapkę gdyż w całym zamieszaniu przedwyjściowym zapomniałam o jakimś nakryciu głowy. Później jazda tramwajem - przez okno wyglądałam podekscytowana jak przedszkolak. Wizyta u lekarza trwała dosłownie kilka minut - gdy wyszłam z budynku nie wiedziałam co zrobić z czasem - z jednej strony apteka - kusi mnie by wejść i popytać o kilka preparatów wymienianych przez Srokę, obok Rossmann ( którego nie ma w naszej wiosce) - przypomina mi się, że kończą nam się niektóre kosmetyki, tuż obok Coffee Heaven, którego normalnie nie odwiedzam, ale tym razem żołądek, w którym nic nie było od 20 dnia poprzedniego sugeruje, że w tym miejscu możnaby coś wciągnąć), rozum podpowiada, że jak tylko przejadę 2 przystanki będę mogła wejść do Złotych Tarasów, gdzie nie tylko mam szansę coś kupić, ale skąd już będę miała blisko do pociągu. W międzyczasie przypomina mi się bobas, który pierwszy raz został sam z tatą. I włącza się kolejny strumień świadomości - kurcze, zostawiłam im tak mało mleka (od kilku dni Klusek porzucił dobry zwyczaj przesypiania nocy i budzi się kilkakrotnie dopominając się jedzenia, co ogranicza moje możliwości laktatorowania), sąsiad z wiertarką pewnie znowu szaleje i młody nie może usnąć, zapomniałam M. powiedzieć by nie smarował mu przed spacerem buzi kremem Flosleku, bo wczoraj zorientowałam się, że zawiera wodę. Decyzja - wstępuję tylko do sklepu spożywczego po coś na obiad i wracam. Szybko znajduję się z powrotem w pociągu i po 3h od wyjścia jestem już w domu. A tam - Bobas i tata zadowoleni. Mleko nie było potrzebne - Klusek nie dopominał się, i grzecznie poczekał na powrót cycków do domu. Okazuje sie, że sprawował się wzorcowo i nawet uciął sobie w międzyczasie drzemkę.
Jedyny problem to fakt, że tata nie raczył tego wykorzystać w sposób, w jaki ja bym to zrobiła. Zastałam niepościelone łóżko, niepozmywane naczynia, ubranka młodego walające się po podłodze i błoto w przedpokoju...Zaczynam się obawiać jak będzie wyglądał nasz dom, gdy ja wrócę do pracy i Karol przejdzie pod opiekę taty. Mam nadzieje, że nie będę musiała zaczynać od odgruzowania mieszkania...
piękny opis dnia mamy "która zerwała się z łańcucha"
OdpowiedzUsuńnie polecam wizyty w Złotych przed świętami, mój niewyspany mózg jest obecnie w każdym CH przerażony
a co do taty to klasyka, jak nie wydasz wyraźnych poleceń, to inicjatywy brak :)
Nie odwiedziłam Zlotych. Już przejście podziemne z butkiami to było dla mnie za dużo.
UsuńNo właśnie! zadziwia mnie fakt, że jak zostawiam Męza z Miko to też nic nie jest zrobione a jak ja jestem z Młodym to i obiad jest i posprzątane;-)
OdpowiedzUsuńMy mamy jesteśmy po prostu czarodziejkami ;)
UsuńMusisz częściej tak sama wychodzić, bo to dobre dla samego dobrego samopoczucia i żeby odetchnąć chociaż na chwilę od dziecka, przewijania, karmienia itp.
OdpowiedzUsuńA co do tatusia to musisz trochę przeszkolić. Jeśli już nie ma zamiaru nic nie robić to chociaż niech dalej nie bałagani.
Też mam bałaganiarza w domu i jest podobnie jak zostawiam taką dwójkę w domu.
Nie zrobi nic w sensie posprzątania, ale w tej chwili jest już trochę przeszkolony i np. wie, że trzeba brudne ubranka wrzucić do kosza na bieliznę, a nie gdzieś indziej..
Niestety to jest taki typ faceta, który nie umie robić kilku rzeczy na raz, tzn., że jak pilnuje dziecko to już nie pościeli, nie pozmywa i nie poprasuje ;)
Kobiety górą!
Mamy podobny model ;) Jednozadaniowy :)
UsuńRzeczywiście będę musiała częściej wychodzić, aby powoli przygotowywać się do sytuacji, gdy to ja chodzę do pracy a M. siedzi z bobasem w domu.
Haha :) Niezły szok - wyjść pierwszy raz z domu, nie? Najlepsze jest to, że większość z nas wychodzi dopiero, gdy jest zmuszona coś załatwić - bank, lekarz, itd :) p.s. też mam model jednozadaniowy ;)
OdpowiedzUsuńTotalny. Poczułam się, jak w zupełnie innym świecie.
UsuńKochana, a od czego są telefony.. . Trzeba było zadzwonić i sruuu do złotych na zakupy :-)
OdpowiedzUsuńChcociaz z 2 strony, pewnie jakbyś zadzwoniła to okazałoby sie ze jestes PILNIE potrzebna :))
Korciło mnie by zadzwonić. Ale oprócz tego, że bałam się, że będę natychmaist potrzebna, to w pierwszej chwili byłabym posądzona o bycie matką-wariatką, co 120 minut bez informacji o stanie bobasa nie jest w stanie wytrzymać...
UsuńTeraz człowiek na nowo odkrywa rzeczywiste rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńoj tak. Trzeba się cywilizować na nowo...
UsuńWbrew pozorom faceci dobrze radzą sobie z dziecmi:)
OdpowiedzUsuńZ bobasem M. radzi sobie świetnie (jest dużo lepszy ode mnie w szybkim uspakajaniu).
UsuńJa też w chwilach "wolności" miałam wizję katastrofy (że dziecko głodne a tata jak mleka w cycu nie ma, tak nie miał; zwłaszcza że syn antybutelkowy) i zawsze były to czcze obawy:)
OdpowiedzUsuń